Postanowiłem dzisiaj być zajebistym. Wstaję, podchodzę do lustra, patrzę: jest! Nie wiedziałem, że to takie proste. Ubieram się i ze swoją zajebistością na miasto wychodzę. A tu wszystko mniej duże, mniej straszne. Ludzie mnie nie poznają, ale ja ich też nie, więc wszystko w porządku. Spotykam znajomego.
-Cześć!
-Cześć! Słyszałem, że jesteś zajebisty?
-Ano jestem. Nie widać?
-No nie raczej. Chociaż może trochę, jak się tak pod światło spojrzy…
Nikt mojej zajebistości, jak się okazało, nie dostrzegł, ale ja i tak ją będę brał ze sobą, bo jakoś tak mniej smutno z nią niż bez niej.