Pomyślałem dnia pewnego słonecznego, że gdybym tak się wyluzował w doskonałym stopniu, a przecież mógłbym tak raczej, niż nie, to cały ten popieprzony świat wsadziłbym sobie w dupę moją prywatną osobistą i go tam miał. Jak pomyślałem, tak też i zrobiłem. O dziwo, udało się.
Przez moment nawet miłe to było, choć rzeczywiście dziwnie tak cały świat w tyłku mieć własnym, aż tu nagle jak się wiercić nie zacznie, rozpychać, że dyskomfortu zaznałem o rozmiarach nie to, że nieziemskich, bo tylko, a jednak boli niemożebnie, uwierzcie. A tak się przy okazji skurczybyk tam w środku umościł, że wydobyć go ze środka dać rady nie dałem, także i gówno całe i moje i świata całego, bo toć przecież i ja tego świata częścią, chcąc nie chcąc, rodząc się stałem, zalewać mnie od środka zaczęło. Cała ta skomplikowana zależność sprawiła, że już sam wiedzieć przestałem, czy to ja świat cały mam w dupie, czy to on w swojej dupie mnie ma. Przezwyciężyć tę srogą aporię teoria względności by mogła, ale w sumie co za różnica, skoro boli jak diabli, a zatwardzenie iście kosmiczne wymaga nieziemskiej zgoła interwencji. Nie myśląc tedy wiele, w pielgrzymkę na Jasną Górę się wybrałem, Najjaśniejszą Panienkę o pomoc w kłopotach ubłagać.
Niestety jednak Matka nasza Boska Częstochowska poważniejsze sprawy miała akurat na głowie (i dosłownie, i w przenośni), zajęta bowiem była mocno ściąganiem tęczowej aureoli, co to jej doczepili ludzie występni, ponoć, i źli. Ona sama wagi do tego, jak mi mówiła, nie przykładała zbyt wielkiej, nawet można by odnieść wrażenie, że podoba jej się ten fikuśny rebranding, no ale ludzie ponoć się wkurwiają, a Matka nasza Boska Częstochowska (nie wiem jak inne, nie pytałem) o wizerunek swój dba, bo to w tych czasach rzecz święta, o czym wie każdy znawca PR-u, czyli każdy. Także problemy z defekacją świata niespełna rozumu palanta jakiegoś musiały siłą rzeczy zejść na plan dalszy, ergo: pozostać nierozwiązane. Ja to rozumiem, urazy nie chowam.
Siedzę tylko teraz z tym całym światem uwierającym w odbycie i myślę, czy lekcję jakąś uniwersalną da się z historii tej wynieść. Jedna tylko do głowy mi przychodzi, żeby zamiast pchać sobie gdzie popadnie jakieś podejrzanej proweniencji przedmioty i sprawy, lepiej dbać o regularne wypróżnienia.
Dla zdrowotności.