Pan Jezus pije jabola

Pan Jezus pije jabola

Widziałem niedawno Pana Jezusa. Pił sobie jabola na ławeczce pod moim blokiem. A może był to Pan Bóg, nie jestem pewien, byłem nietrzeźwy. A zresztą, to chyba wszystko jedno, prawda? A było to tak.

Siedziałem pewnego dnia w domu i rozważałem trynitarną koncepcję Boga. Nie pamiętam co mnie pchnęło w zdradzieckie meandry tegoż zagadnienia, faktem jest, że zupełnie bezbronny stanąłem w obliczu zagadki tzw. perychorezy. Nawet nie pytajcie, co to takiego. Od razu poczułem, jak pesymizm poznawczy wygrywa beznadziejną z definicji walkę z życiowym entuzjazmem. Postanowiłem zatem wzmocnić się najbardziej odpowiednią do zaistniałej sytuacji substancją, a mianowicie czystą wódką.

Sklep był nieopodal, toteż już po dziesięciu minutach, jeszcze do domu wracając, kosztowałem tego substytutu mądrości i pozwalałem, żeby przełamywał kolejne pojawiające się bariery, nie do przejścia, wydawać by się mogło, aporii (przepraszam za wyrażenie). Przechodząc przez mały park, postanowiłem na ławeczce, na świeżym powietrzu, mocować się z zagadkami wszechświata, i wtedy go zobaczyłem, jak siedzi i obciąga tanie wino. Kiedy się do mnie odezwał, byłem już pewny, że to On.

-Dasz pan na wino?

Zapłakałem na te słowa rzewnymi łzami, oparłem głowę na jego ramieniu i wydusiłem:

-Przepraszam…

Chwilę tak jeszcze obok Niego posiedziałem, po czym wróciłem szczęśliwy do domu podarowawszy uprzednio Jezusowi dychę na kolejną flaszkę jabola.

Gdy na drugi dzień przechodziłem tą samą drogą, znów go spotkałem, z tym, że to już nie był On. To był już zwykły pijak. I tak sobie czasami tamtędy spaceruję, ale już nigdy więcej Boga nie ujrzałem. Ale forsę czasami wrzucam.

Na wszelki wypadek…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *